sobota, 25 grudnia 2010

Święta

Mało ambitny tytuł, ale jako że są właśnie Święta to można go określić, jako 'poprawny politycznie'. Minęły dwa miesiące? Tak i znów dużo się zmieniło, ale w sumie to zmienia się z dnia na dzień jak w kalejdoskopie. Odpoczywam w domu - pierwszy raz od dawna zakosztowałam tak dużej dawki bezczynności, że zaczynam wariować. Tak więc postanowiłam zabrać się za termodynamikę.
Nie wiem co przyniesie jutro, nie wiem czy w lutym nie skończy się moja przygoda z politechniką, nie wiem czy nie wyjadę, nie wiem czy nie pójdę do jakiejś mało ambitnej pracy. Chociaż w tym wypadku każda wydaje się ambitna.
Szalone tempo, jeszcze nie dawno był Wrzesień, teraz już kończy się rok. Nie potrafię złapać tego czasu, jakoś przelatuje mi między palcami zostawiając tylko ślady na dłoniach - i to niezbyt wyraźnie.
Trzeba zacząć ogarniać.

czwartek, 21 października 2010

Jesień

Dziś spadł śnieg. To już trzeci raz, od kiedy wiesz co zaczyna się zima. A jak się sprawy mają? No właśnie, jak się mają...

piątek, 24 września 2010

.

On już wybrał i mówię ci
Że ani Ty ani nikt inny
Ani nawet wiatr, trzęsienie ziemi czy inna
Klęska żywiołowa nie zmienią tego

On już wybrał a ty możesz drzeć suknie
Tłuc szyby i rzucać się w przepaść
To nic nie zmieni, nie ugnie
Postanowił – tak się stanie

On już zadecydował
I chociaż płaczesz i krzyczysz
Wyrywasz się i biegniesz
Nic nie zrobisz

Nie ugnie się i pozostanie w tym samym stanie świadomości
Rozwoju
Stanie zawieszenia
I może kiedyś się ocknie i zmieni zdanie
Ale decyzja pozostanie
Bo tak wybrał






Kończy się wrzesień.

niedziela, 5 września 2010

piątek, 27 sierpnia 2010

Powrót

Wróciłam. Wróciłam z gór, ale jest też jeszcze coś do czego chciałabym wrócić. Góry nadal są cudowne, niezapomniane, metaforycznie przypominają nasze ziemskie życie, wzloty i upadki oraz są dla nas okazją do akceptowania i przezwyciężania słabości. Góry nadal są wyspami, nadal są naszymi marzeniami i nadal prowadzą nas w głąb siebie. Ciągle dają nadzieję na to, że piękno świata nie jest tylko chwilowe oraz wciąż przypominają nam o wspaniałości Boskiego stworzenia. Góry wciąż przedstawiają nam ludzi i obdarzają uśmiechami a także podnoszą na duchu i dają motywację.

Tam życie wygląda zupełnie inaczej. Może są to swojego rodzaju rekolekcje? Wiadomo, że przeżywa się coś, ale potem niestety znów trzeba wrócić do codzienności i żyć. Tylko, że trudno jest znowu wrócić do monotonnych czynności, do problemów, nostalgii.

Wszystko się zmienia. A przede wszystkim zmienia się system wartości moralnych. I tu mnie boli.

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

.

Wczoraj pisałam, ale firefox wciągnął całego posta. Ale to chyba lepiej.

Złapała mnie jakaś nostalgia. Chociaż w sumie nie do końca bo chodzi o coś, co nigdy się nie wydarzyło.
Robię ostatnio dużo głupich rzeczy, czytam nieodpowiednie książki i to wszystko wywołuje masę niepotrzebnych a przede wszystkim bolesnych myśli. Wakacje się kończą, niedługo poprawki. Wierzę, że dam radę zdać, ale zaraz potem pojawiają się wątpliwości - a co jeśli nie?

Jeszcze dwa dni tego obijania (obarczania?) się. I w drogę.

sobota, 7 sierpnia 2010

:)

Minęło kilka dni od powrotu, a mnie ciągnie znów w góry :) I jak wszystko dobrze pójdzie, to za półtora tygodnia będziemy w pociągu. Już nie mogę się doczekać. Przeraża mnie te kilkanaście godzin podróży, ale warto.

W ogóle tydzień pełen niespodzianek. We czwartek byłyśmy z dziewczynami na uczniu czarnoksiężnika. Już wychodziłyśmy z kina, kiedy do A. zadzwonił telefon i okazało się, że w Gdańsku potrzebują kogoś obsługującego maszynę do szycia, bo jutro premiera na festiwalu szekspirowskim, a oni nie mają wszystkich kostiumów. No i pojechałam. Generalnie była to ekipa z Wlk Brytanii, więc gadali tylko po angielsku. Było ciężko, ale doświadczenie super :D.

Wczoraj z kolei ktoś zdał prawo jazdy. Poszłyśmy we trójkę opijać to na plażę. Kupiłyśmy jednak zakorkowane a nie miałyśmy otwieracza, a otwieranie butelka o butelkę wbrew pozorom nie jest takie łatwe. Więc poszłyśmy zapytać grupkę obok, czy przypadkiem... No i jakoś tak wkręciłyśmy się do nich. Ekipa super, siedzieliśmy do 2 w nocy i gadaliśmy na poważne tematy życia i śmierci oO.

Podsumowując: jest dobrze.

Piosenka na dziś:

Idę sobie drogą taką
Jaką dumny sam obrałem
Idę, śpiewam dumny z tego
Że swej duszy nie sprzedałem

I może ktoś powie mi
Że to tak jakoś głupio brzmi
I może zarzucić też, że
Prowadzę nieznaną z nim grę

A ja sobie idę i wybijam takt
I czuję się wolny, wolny jak ptak
I wiem, że mi więcej do szczęścia nie trzeba
Prócz dachu nad głową i kromki chleba

I dzięki Ci, Panie Boże na niebiosach
Że mogę się położyć na złocistych kłosach
I dzięki Ci, Panie Boże na niebiosach
Że mogę się wytarzać w babich lata włosach

I dzięki Ci za to, że stworzyłeś ślimaka
I dzięki stokrotne za małego robaka
Bo rzecz to może skromna i mała
Ale niebywale wzniosła i wspaniała

Dziękować Ci, Panie nigdy nie przestanę
Za deszcz, za chmury, za wiersze śpiewane
Za trzciny, za źdźbło trawy, za wszystko listowie
Za to co w mym sercu i co w mojej głowie

Dom o zielonych progach - Idę

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Double rainbow!

Wrocław zdobyty. To był dosyc ciekawy wyjazd. Pisac, że w czasie tych 6 dni w tamtym mieście zmieniłam się jest bez sensu. Nie tyle zmieniłam się, co znalazłam swoje miejsce na ziemi. Do tej pory jako potencjalne miejsce zakładania rodziny i mieszkania typowałam tylko i wyłącznie Gdynię (ewentualnie trójmiasto bądź jedną z okolicznych wioseczek-sypialni). Teraz wiem, że śmiało mogłabym zamieszkać we Wrocławiu. Nie jestem w stanie określić co takiego mnie tam urzekło. Po porostu już pierwszego dnia czułam się tam jak w domu.

Wrocław jest dośc specyficzny. Najbardziej uderzyło mnie to, że ludzie tam tak strasznie się śpieszą (chyba nawet bardziej niż w Warszawie). I ta sygnalizacja świtlna - jeszcze nie zdąrzyłeś wejśc na pasy a już robi się czerwone światło.

Jednym słowem - zjebiiiiście miśki ;].

niedziela, 25 lipca 2010

1/3 wakacji za mną

Przytocko zaliczone, Bieszczady odwiedzone już raz (ale jest jeszcze jeden raz w sierpniu ;)). Minął niezwykle aktywny miesiąc.

Już nie tęsknię za domem tak jak zwykle. Bieszczady są piękne, cudowne, są takie... Takie ciepłe, domowe a jednocześnie tajemnicze, intrygujące. Jeszcze stamtąd nie wyjechałam a już chciałam wracać. I nadal chce. I nie chodzi tu wcale o piękne widoki, czy ludzi (nie tylko o to) ale przede wszystkim o wędrówkę, której celem jest po prostu wędrowanie. Owszem, są szczyty które po kolei się zdobywa, ale nie one są najważniejsze. Najbardziej liczy się to, że idziesz zmęczony, brudny często stromo pod górę przez skałki, błoto i tak na dobrą sprawę zostajesz sam ze swoimi słabościami. Tylko Ty i twój brak kondycji, lenistwo, nierozruszane kości ale też twoje kompleksy, twoje przemyślenia. Nigdy nie miałam tyle czasu na myślenie. Zostają mi w głowie chwile, kiedy szłyśmy z plecakami jedna za drugą we mgle, pod bardzo strome wejście. Nic nie było widać, żadnych cudownych widoków na górskie miejscowości, na lasy - tylko mleczna mgła. Ale ten wypad wspominam właśnie najlepiej. Czy coś się zmieniło? Schudłam, pierwszy raz w życiu jestem opalona ale to tylko zewnętrzne szczegóły.

A jak ze środkiem? Zobaczymy.

A tutaj moja ulubiona:

Wędrujemy (dwa światy)

Słowa: Magda Snarska
Muzyka: Tomasz Borkowski
Wykonawca: "Na Bani"


Wędruję ścieżką od ciebie do ciebie
Choć droga prowadzi tylko przez góry
Przez świat zatopiony wierzchołkami w niebie
Dwa światy znam - lecz ten mój to który?


Góry rozpadły się w stos fotografii
Poprzecinane wąwozami miasta
Ale ty mój świat ułożyć potrafisz
I świat znów zaczyna w góry się zrastać


Góry to nasze spiętrzone marzenia
W górach ludzie jak one rosną ku niebu
Morze szczytów nas w żeglarzy przemienia
Sterujących coraz dalej od brzegu


Góry to ludzie którzy je niosą w plecaku
Ludzie są jak góry które noszą w sobie
Gdzie oczy poniosą wędrujemy szlakiem
A u celu i tak czeka drugi człowiek


Wędruję ścieżką od ciebie do ciebie
Choć nie ma drogi poza górami
Już poza tobą świata nie dostrzegam
Zawieszony między dwoma światami


Tęsknię za tobą na pustych szczytach
Lecz mój wzrok nie sięga w doliny
U świata krawędzi z chmur skłębionych czytam
Świat na tobie się kończy na tobie zaczyna

piątek, 25 czerwca 2010

.

Zmieniłam go trochę.

Dzisiaj rano miałam szansę, nie wykorzystałam jej. A tak mi zależało. A następnej pewnie nie będzie.

sobota, 12 czerwca 2010

Decyzja

Nie chcę żyć przeszłością.

niedziela, 30 maja 2010

.

Chciałabym Cię spotkać, ale jednocześnie się boję, że moje pragnienie może się spełnić. Ale Ty przecież nie jesteś straszny, nie chcesz mnie skrzywdzić. Nie trzeba się bać.

czwartek, 6 maja 2010

Krok 1

Krok pierwszy: nie bać się ludzi.